Bezprawne zamknięcie na oddziale psychiatrycznym, uszkodzenie ciała,”zgoda” sądu na przymusowe “leczenie”.

Personel Górnośląskiego Centrum Medycznego uszkodził moje ciało.

Po wydarzeniach opisanych w tym wpisie: https://hudhatman.pl/bezprawie-sadu-policji-szpital-nr-4-w-bytomiu-oddzial-psychiatrii/ minęły 2 lata i 1 miesiąc.

Grudzień, rok 2024.

Siedzę w mieszkaniu. Domowniczka, ta sama osoba, która przywłaszczyła moją rentę na kwotę 75,000.00 PLN znowu wpuściła służby.
Trzeba być głupim, żeby uważać, że to nie ona dzwoni bo śmiem jej wypominać co zrobiła własnemu synowi.

Nie to, że sprawiałem wtedy poważne problemy czy źle się czułem – nie. Być może chodziło o to, że odstawiłem główny “lek” przepisany przez uśmiechniętego Wojciecha S. przed poniżej opisanymi wydarzeniami.
Dlaczego odstawiłem? Bo jakbym poszedł na badania płodności to by mi przepisali 2 następne. Straciłem płodność po leku Decaldol, dawka 2 ampułki domięśniowo co dziesięć dni.
Nie to, że starałem się o dzieci, mogłem to olać.
Jednak drugim ze skutków ubocznych był niewyobrażalne palenie mózgu. Ogień w głowie. Nie dało się funkcjonować.
Domowniczka tylko potrafiła wrzeszczeć, że co ją to obchodzi, że mój stan znowu się pogorszył bo “wydziwiam” – mam brać i koniec.

Sama powinna przyjmować te psychojeby niedostosowane do orgazmu, w srogich dawkach.

Opis zajścia.

Tym razem te służby byli to smutni panowie z ratownictwa medycznego. Nie przyjechali z Tychów tylko z Katowic. Zapewne na kogoś zlecenie.
Miałem jechać z nimi do szpitala, bo jeśli się nie zgodzę to zadzwonią po policję. Jakby wiedzieli, że się zgodzę bo sytuacja z roku 2022 mnie przerażała. Pojechałem.

Wywieźli mnie znowu na SOR Górnośląskiego Centrum w Katowicach, Ochojcu.

Bezprawne działania wbrew woli “pacjenta” stosowane przez personel medyczny

Tam w pięciu: 3 baby, jeden grubas i jeden cwel, którego obnażę za chwilę – mnie poskładali, rzucili na łóżko. Grubas mnie trzymał z tyłu, stał za moją głową gdy leżałem i trzymał mnie za bicepsy jednocześnie wbijając w nie swoje tłuste kciuki.
Siniaki w tamtym miejscu miałem 5 tygodni, mieniły się wesoło wszystkimi kolorami tęczy niczym uśmiech Wojciecha S.

Cwel przyszedł z cewnikiem grubości długopisu. Jak to zobaczyłem – oczywiste że chciałem się wyrwać. To grubas jeszcze bardziej wbijał te swoje obleśne członki w moje mięśnie.

Nie dali rady założyć cewnika – przynajmniej za pierwszym razem.

Gdy już się zmęczyłem i postanowiłem nabrać sił odpoczywając – piguła przyszła z wenflonem celem wbicia.
Ja już byłem pewny, że będę faszerowany na pasach przez co najmniej 2 tygodnie w Górnośląskim Centrum Medycznym, Katowice, Ochojec, na 3. piętrze.
Są to bezprawne działania i wycierają mordę medycyną i dobrem “pacjenta”, ale oni tam tak robią, na własne oczy widziałem.

Gdy wbijała mi wenflon to się nie rzucałem, dla własnego bezpieczeństwa. Jednak habeciara chyba pierwszy raz robiła tego typu zabieg.
Nie trafiła za pierwszym razem w żyłę. Wyciągnęła.
Nie trafiła za drugim razem w żyłę. Wyciągnęła.
Za trzecim wbiciem również nie trafiła więc postanowiła trochę tą igiełką wenflonu pogrzebać w mojej ręce.

Skutkowało to uszkodzeniem żyły, krew rozlała mi się we wnętrzu ręki. Siniak miałem nie 5. tygodni, a 6.

Po rozjebaniu żyły i problemem z zatamowaniem krwotoku postanowiła jednak nie wbijać wenflonu.

Za to ponownie przyszedł cwel z cewnikiem. Ja już wyczerpany, w szoku. Grożę mu śmiercią, obrażam, rzucam wyrafinowanie kurwami i cwelami. Jedyne co wybełkotał, że fiuta mam małego. Udało mu się założyć.

Wszystkie wcześniej opisane wydarzenia trwały dobre 20 minut – do tego momentu żadnego wywiadu konowała z personelu “lekarzy” psychiatrii. To przyszła suka. Leżę rozjebany, od pasa w dół nagi, zacewnikowany. I ją dissuję, że co kurwa, że po chuj tu przychodzi jak już po fakcie, że jakie przesłanki. Nie wiem czy mnie słyszała, bo stała z 5 metrów dalej, jakby wiedziała, że jeśli nie opluję jej teraz za to co jej personel mi zrobił -to w przyszłości.

Poszła w pizdu bez słowa uśmiechając się. Mam nadzieję, że to jest jasne, że coś tutaj jest nie w porządku.

Pomógł. To był policjant, ale pomógł.

Przyszedł. Wkurwiony, agresywnym krokiem, na SOR. Policjant, który mi uratował skórę. Wpadł tam i tylko powiedział:
– Nie, nie, on tutaj nie będzie leżeć. Pan czeka na karetkę.

Przyjechała karetka. Musiałem zapewnić, że będę spokojny. Przełożyli mnie na łóżko z karetki, zapięli znowu pasy. Wywieźli 100 km dalej od Tychów, do Lublińca.

Tam w Lublińcu na izbie przyjęć opowiedziałem co się stało lekarzowi dyżurnemu. Nie wierzył w moje słowa gdy mu opowiadałem dlaczego mam siniaki.
Pytał czy się zgadzam na leczenie, ja tłumaczę, że chyba nie słuchał co mówiłem. Mówiłem, że w mieszkaniu w ten dzień ani w żaden inny nie było zagrożenia życia lub zdrowia, nie mam żadnych problemów ze sobą, czułem się dobrze.

“Lekarze” z Lublińca wnieśli o przymusowe leczenie do sądu w Lublińcu. Zabierali mnie na dwie sprawy sądowe z ogólnego oddziału psychiatrii w Lublińcu podczas 2 miesięcznego przymusowego “leczenia”.

Mimo niedowierzań lekarze i personelu, potraktowania z góry, z błędami proceduralnymi – wyciągnęli mi ten cewnik założony w Górnośląskim Centrum Medycznym, dali obiad, nie nafaszerowali. Położyłem się spać na pustej sali obserwacyjnej nie wiedząc, że spędzę tam 2 miesiące.